Powrót do strony głównej
Profesor Teresa Zielińska (ur. 1955)
Pracuje na Politechnice Warszawskiej,
na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa.

Pracowała też naukowo w Singapurze, USA, Wielkiej Brytanii i Włoszech. Jej specjalno¶ci± jest robotyka (maszyny krocz±ce).
Prof. Zieli
ńska mieszka w Warszawie.
Jest mężatk±, ma dorosł± córkę.

- Gdzie się pani urodziła i wychowała?
Pochodzę z Hrubieszowa - miasteczka przy granicy z Ukrain±, ale wychowywałam się na wsi, gdzie mój tata był lekarzem. Pamiętam, że mieszkałam nad piękn± rzek±, samotnie biegałam po polach, czytałam mnóstwo ksi±żek i puszczałam wodze fantazji.
- Była pani odludkiem?
Wręcz przeciwnie. Lubiłam towarzystwo, ale mieszkałam na kompletnym odludziu, bo nasz dom był położony między wsiami. Wszędzie było daleko. Odwiedziny u koleżanek i kolegów to była dla mnie całodzienna wyprawa.
- Czy lubiła pani szkołę?
Mam bardzo niewiele wspomnie
ń ze szkoły, zwłaszcza z pierwszych lat. Kiedy przychodziła ostra zima, drogi były zasypane ¶niegiem i nie było jak wydostać się z naszego pustkowia. W szkole spędzałam jakie¶ trzy miesi±ce w roku. Przez resztę czasu uczyłam się sama w domu. I pochłaniałam ksi±żki z biblioteki rodziców.
Podobały mi się „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren czy seria Mary Norton o rodzinie Pożyczalskich – ksi±żki o rodzinie ludzików mieszkaj±cych pod podłog± starego domostwa, którzy nieustannie pożyczaj± wszystko z domowej kuchni. Ale najbardziej lubiłam dorosłe lektury: literaturę piękn± i fantastykę naukow±. Wbrew pozorom takie rzeczy bardzo przemawiaj± do dziecięcej wyobraĽni. Dopiero w czwartej klasie, kiedy znów przeprowadzili¶my się do miasta, zaczęłam się w miarę normalnie uczyć.
- Trudno było przywykn±ć do szkolnego rygoru?
Ależ ja nie uważałam tego za rygor. Zawsze chciałam się uczyć nowych rzeczy, a szkoła w tym pomagała. No i sam kontakt z rówie¶nikami był atrakcj±.
- Jakie przedmioty pani lubiła?
¦cisłe. Ale polski też, przecież uwielbiałam czytać. Najmniej podobały mi się przedmioty, które wymagały wkuwania na pamięć, na przykład dat. Pewnie dlatego wybrałam uczelnię techniczn±. Tu nie trzeba kuć, wystarczy my¶leć.
- Kiedy stwierdziła pani, że nauki techniczne to wła¶nie to, czym chce się pani zajmować?
Bardzo wcze¶nie. W drugiej klasie podstawówki na lekcji wychowania plastycznego trzeba było narysować siebie w przyszło¶ci. Narysowałam inżyniera. W szkole ¶redniej rozważałam astronomię, ale samotna praca w obserwatorium jako¶ mi się nie u¶miechała. Byłam ambitna. Wybrałam Wydział Elektroniki – trudne studia ale z przyszło¶ci±.
- Już wtedy roboty chodziły pani po głowie?
Chodziły znacznie wcze¶niej – już w dzieci
ństwie, kiedy czytałam „Bajki robotów” Stanisława Lema i inne ksi±żki science fiction. Ale nawet na studiach nie wiedziałam jeszcze, że będę je konstruować. Na elektronice tego nie uczono.
Dopiero po dyplomie zobaczyłam w księgarni ksi±żkę o ruchu zwierz±t i robotów. To zestawienie wydało mi się ciekawe, bo w tym czasie roboty kojarzyły się raczej z nudnymi i mało efektownymi maszynami stosowanymi w przemy¶le. Dowiedziałam się, że autor jest profesorem na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa. Przyszłam do niego i powiedziałam, że ta tematyka bardzo mnie interesuje, i że chcę robić doktorat. Zgodził się, chociaż byłam wła¶ciwie człowiekiem z ulicy. Tak zaczęłam się zajmować maszynami krocz±cymi.
- Co konkretnie pani robi?
Patrzę na ludzi i zwierzęta, analizuję ich budowę i sposób poruszania. Studiuję, jak omijaj± przeszkody, uciekaj±, zmieniaj± kierunek ruchu lub jego formę – na przykład z chodu na skoki, jak koordynuj± ruch. Na przykład mucha ma sze¶ć nóg. Gdy chodzi, co najmniej trzy z nich musz± być na ziemi. Sk±d nogi „wiedz±”, która ma być w górze, a która na dole? Kiedy już dowiemy się takich rzeczy, staramy się konstruować i programować maszyny, które potrafi± to na¶ladować. Nasze roboty s± podobne do much, mrówek, kotów, koni a nawet ludzi.
- Do czego służ±?
Mog± na przykład docierać w niedostępne dla ludzi rejony i wykonywać zadania, które s± dla nas trudne, męcz±ce, lub nieprzyjemne.
Robot może na przykład i¶ć do lasu i przycupn±ć w krzakach albo przesiedzieć cał± noc w bagnie, by nad ranem zrobić zdjęcie jakiego¶ zwierzęcia. Człowiek by się zaziębił.
Roboty, które wygl±daj± jak zabawki, wyposażone w odpowiednie czujniki, mog± badać dzieci, nie narażaj±c ich na stres zwi±zany z widokiem białego lekarskiego fartucha. A roboty konstruowane przez moich studentów s± tak sprawne, że graj± w piłkę nożn±, w mistrzostwach Europy robotów.
- Ale chyba nigdy nie będ± grać jak Ronaldinho?
Podobno w 2015 roku reprezentacja robotów będzie w stanie wygrać z reprezentacj± ludzi... Ale ruch – to nie koniec naszych marze
ń i możliwo¶ci. Już dzi¶ konstruuje się roboty, które wyrażaj± emocje: potrafi± być smutne, wesołe, nudzić się, zło¶cić, rozweselać nas, gdy sami jeste¶my smutni. Maj± nie tylko pomagać nam w różnych pracach, ale towarzyszyć nam w życiu codziennym, na przykład opiekować się chorymi, albo dziećmi, gdy rodzice s± zajęci.
- Potrzebujemy troski i uczuć robotów, bo nie mamy dla siebie czasu? To okropne.
Niezupełnie. Je¶li dziecko ma spędzić cały dzie
ń samo przed telewizorem lub komputerem, chyba lepiej, żeby pograło w piłkę z robotem. Kiedy mieszkałam na odludziu i nie miałam się do kogo odezwać, taki „wypasiony” robot były super. Nie próbuję zbudować imitacji człowieka, ale roboty s± potrzebne, a nauka o nich pozwala też wiele dowiedzieć się o organizmach żywych, w tym o ludziach.

- Co się pani najbardziej podoba w tej pracy?
To, że mogę my¶leć twórczo i realizować swoje fantazje. Że ¶wiat z moich dziecięcych lektur staje się rzeczywisto¶ci±.
- Sk±d wzięły się chi
ńskie i indonezyjskie ozdoby, które widać na ¶cianach pani gabinetu?
Moja rodzina jest od dawna zwi±zana z Dalekim Wschodem. Bardzo interesuje mnie ten region, jego kultura a zwłaszcza religie. Mieszkałam przez parę lat w Singapurze. Pracowałam tam na uczelni i konstruowałam roboty.
- Jak spędza pani czas wolny? Czy w ogóle ma pani czas wolny?
Niewiele, ale staram się wykazywać zdrowy rozs±dek. Je¶li przez cały czas siedzi się przy komputerze, efektywno¶ć pracy spada. Zim± biegam na nartach po lesie, a latem jeżdżę na rowerze i chodzę po górach